Wizja z dnia 14 września 2016r.

21 wrz 2016

W dniu 14 września podczas nabożeństwa modlitewnego jeden z naszych braci otrzymał następującą wizję:

Podczas środowego spotkania modlitewnego poczułem nad sobą Bożą obecność. Kiedy spojrzałem w górę, zobaczyłem bardzo jasną światłość, łączącą niebo z ziemią. W ciemności kosmosu tworzyła ona jakby tunel. Zostałem wciągnięty do tego tunelu i zacząłem unosić się w kierunku nieba. Na początku unosiłem się powoli, ale za chwilę zacząłem bardzo gwałtownie przyśpieszać. Spojrzałem w dół i zobaczyłem jak Ziemia niezwykle szybko zaczyna się oddalać. Mniej więcej w ciągu trzech sekund nie mogłem już jej dostrzec. Zwróciłem wzrok ku górze i zobaczyłem, że bardzo szybko zbliżam się do światłości nieba. Prędkość była tak duża, że nie zdążyłem przyjrzeć się „zarysom” nieba, tylko od razu „wleciałem do środka” i już z niewielką prędkością byłem opuszczany na powierzchnię. Jeszcze będąc w górze zdążyłem zauważyć piękny krajobraz i stojącego na trawie Jezusa, który na mnie czekał. Był ubrany w białą, świetlistą szatę. Cała Jego postać promieniowała. Włosy Miał barwy białej, twarz była biało-żółta. Kiedy tylko zostałem postawiony na „gruncie” przed Jezusem złożyłem pokłon do samej ziemi. To, co wyraźnie zauważyłem, to fakt, że stojąc przed Jezusem nie zastanawiałem się czy złożyć pokłon, czy nie. To się robi odruchowo – nie ma żadnego procesu myślowego :) Kiedy wstałem, Jezus przytulił mnie do piersi. W pierwszym momencie zobaczyłem to jakby z drugiego planu, widząc siebie samego w Jego objęciach, z odległości kilku metrów. Widziałem, że był większy ode mnie, bo stałem na wyprostowanych nogach, a moja głowa była dokładnie na Jego piersi. Po krótkiej chwili widziałem wszystko już bezpośrednio a nie z perspektywy i to był piękny moment, bo On obejmował mnie tak, że cała moja głowa była zakryta przez fałdy świetlistej szaty. W czasie, gdy Jezus mnie tulił, otworzyłem oczy i wszędzie wokoło siebie widziałem tylko ten wspaniały czysto-biały blask bijący od Jego szaty. Po chwili Jezus odsunął mnie lekko od swojej piersi, więc spojrzałem na Niego i zobaczyłem jak patrzy nam mnie, pełen miłości i ze wspaniałym uśmiechem na twarzy (Twarz Jezusa wyglądała na wiek około 40 lat). Po chwili znów zaczął mnie przytulać i w międzyczasie powiedział:

„Cokolwiek by się nie działo niczego się nie bój. Naprawdę nie ma sensu się bać. Bojaźń jest cielesna i nie ma żadnego sensu. Ja jestem zawsze przy tobie, więc nic ci nie grozi”.

Najbardziej dotknął mnie ton Jago głosu, gdy mówił, że strach nie ma sensu. To brzmiało jak informacja przekazywana małemu dziecku, pewna i oczywista, jak „Nie trzymaj ręki w ogniu, bo będzie cię boleć. To naprawdę nie ma sensu”. Gdy mówił o bojaźni, wiedziałem, że chodzi o przyszłe czasy, gdy sytuacja na świecie zacznie się robić bardzo ciężka.

Po tych słowach jeszcze chwilę mnie obejmował, a później odwróciliśmy się w jednym z kierunków nieba i zaczęliśmy iść. On objął mnie lewą ręką przez całe plecy i trzymając za moje lewe ramię i zaczął mnie prowadzić, tak jak oprowadza się gościa po swoim domu. Przed oczami miałem wspaniałe i różnorodne krajobrazy. Jezus wskazał ręką w prawą stronę i pokazał mi pasmo górskie, które rozciągało się daleko po prawej stronie i częściowo z tyłu. Później pokazał mi, też po prawej stronie (ale bardziej z przodu), jakąś wodę, czy raczej morze, którego końca nie było widać. Po lewej stronie i w miejscu, w którym się obecnie znajdowaliśmy były różnorodne drzewa i krzewy, a wszędzie pomiędzy nimi trawa. Nie było żadnej gołej „ziemi”. Wszędzie wokół nas byli ludzie, których rozmowy, śmiechy i wesołe pokrzykiwania cały czas słyszałem. Niektórzy z nich spacerowali, inni siedzieli w grupkach na trawie, jeszcze inni leżeli i rozmawiali ze sobą. Widziałem jak biegają małe dzieci i wesoło się śmieją. Zauważyłem jak dwóch mężczyzn robiło dla zabawy salta i przewrotki. Zacząłem przyglądać się, w jakie ubrania są poubierani ludzie i zobaczyłem wielką różnorodność. Niektórzy mieli na sobie białe szaty podobne do tej, jaką nosił Jezus. Niektórzy mieli ubrania podobne jak na ziemi, ale inni mieli bardzo wytworne ubrania. Widziałem kobietę, która miała na sobie suknię balową.

Szliśmy z Jezusem dalej wśród zieleni i po krótkiej chwili zacząłem widzieć wielkie miasto otoczone wysokim murem. Cała zieleń, wśród, której szliśmy dochodziła prawie do samych murów miasta. Pomiędzy zielenią, niedaleko murów miasta, zauważyłem kilka niedużych domów, czy może chatek.Szliśmy dalej. Przed nami były teraz wielkie wrota do miasta, które gdy się zbliżyliśmy, otworzyły się na oścież. Po wejściu do środka spojrzałem w lewo i w prawo, żeby zobaczyć rozmiary miasta, ale nie mogłem dostrzec końca murów, bo tak wielkie było to miasto. Wewnątrz były bardzo różnorodne domy. Niektóre nie były zbyt duże i znajdowały się w niedalekiej odległości od siebie, inne, to były bardzo duże wille z rozległymi terenami wokół nich. Na tych „posesjach” było też coś, co przypominało baseny. Pomiędzy domami i „posesjami” prowadziły węższe i szersze drogi. Kiedy spojrzałem w dół, żeby przyjrzeć się drodze zobaczyłem, że jesteśmy na boso, a idziemy po mieniącym się szklanym złocie, które jakby poruszało się wewnątrz, tak jak faluje woda. Gdy szliśmy przez miasto Jezus prowadził mnie za rękę. Na początku poruszaliśmy się pieszo. Przy jednym z domów widziałem grupę około 35 osób. Jedna z osób siedziała na czymś, co przypominało stół, pozostali siedzieli na trawie i słuchali tego, co mówiła pierwsza osoba. Kilka z tych osób spojrzało się z uśmiechem w naszym kierunku, kiedy przechodziliśmy obok.

Jezus w dalszym ciągu trzymał mnie za rękę, ale nagle zaczęliśmy się unosić w powietrzu nad „posesjami”. Widziałem, że domy są bardzo różnorodne, jedne wykonane były w starszym stylu, inne w nowoczesnym stylu.

Oglądaliśmy to jeszcze przez pewien czas, gdy nagle zaczęliśmy opadać w dół. Opuściliśmy niebo i ciągle opadaliśmy na dół. Po krótkiej chwili zaczęło się robić ciemno i bardzo nieprzyjemnie. Gdy zacząłem słyszeć krzyki, domyśliłem się gdzie podążamy. Znaleźliśmy się w piekle. Gdy tylko stanęliśmy na podłożu chwyciłem Jezusa pod rękę. Było ciemno, ale blask chwały Jezusa pozwalał coś widzieć. Pierwsze, co zauważyłem to człowiek siedzący nago na ziemi, brudny, pobity, poraniony, z głową opuszczoną do dołu. To, co było w nim widać na pierwszy rzut oka to beznadzieja. Wyglądało na to, że płacze, ale nie leciały mu łzy. Po chwili coś gwałtownie go chwyciło za nogę i powlokło w ciemność. Zaczęliśmy iść powoli do przodu. Z ciemności wyłonił się obrzydliwy demon, o wzroście około 3,5 – 4 metry. To coś miało jakby łapy, nogi i głowę, ale było niesymetryczne i powykręcane. Z jego ciała wystawały w różnych miejscach nieregularne jakby kolce, czy rogi.
Zamiast twarzy był wystający pysk, ale jego zęby wystawały zupełnie na zewnątrz. Te zęby to były jakieś kły o długości około 20 cm i było ich kilkadziesiąt. Zakończeniem jednej z jego „rąk” był szpikulec, którym dźgał ofiarę. Zobaczyłem innego demona o podobnej wielkości, który zamiast jednej z „rąk” miał wielką, jakby, maczugę, którą uderzał ludzi łamiąc im kości. Druga „łapa” była bardzo mała.

Szliśmy dalej. W blasku Jezusa zobaczyłem, że po lewej stronie są cele. Wyglądały jakby małe, gęsto wydrążone jaskinie zamknięte kratami. Z powodu blasku Jezusa ludzie, którzy byli zamknięci w celach, zaczęli z nich wyglądać i wystawiać ręce. Wtedy zobaczyłem, że demon siedzący razem w człowiekiem w jednej z cel, zaczął pchać głowę ofiary przez kraty. W rezultacie czego przepchnął ją przez kraty łamiąc czaszkę i rozrywają skórę. Poszliśmy dalej i zobaczyłem jak dwa demony męczą człowieka. Jeden z nich najpierw dwoma cięciami, rozciął człowiekowi brzuch. Rozciętą skórę (ściany brzucha) rozchylił na boki, a drugi demon przypominający trochę wielkiego psa, wyjadał ofierze wnętrzności, wyszarpując je ze środka. Szliśmy dalej w głąb piekła. Wtedy zobaczyłem niewielkie doły, których ściany były rozżarzone do koloru żółto-czerwonego. W środku znajdowali się pojedynczo ludzie. Cały czas strasznie krzyczeli z bólu, próbując wyjść. Mieli poniszczone ciała, a skóra zwisała im miejscami od kości. Idąc dalej pomiędzy dołami zobaczyłem jak jakiś wielki demon dyrygował innym mniejszym w jaki sposób ma męczyć ludzi. Podczas tych tortur co chwilę się śmiał. Minęliśmy rozżarzone doły i szliśmy w kierunku ognistego jeziora wypełnionego jakby lawą, czy czymś podobnym. W środku znajdowali się ludzie starający wydostać się na zewnątrz. Rozglądając się wokoło zauważyłem, że niektóre demony dosiadają i jeżdżą po piekle na jakiś dziwacznych, czteronożnych zwierzętach. Po ziemi, miejscami wiły się
ogromne węże. Widziałem jak jeden z nich odgryzał po kawałku nogę człowieka. Żeby sprawić większy ból ogryzał ją po niedużym kawałku, mimo, że był tak wielki, że mógłby go połknąć w całości. Słyszałem jak pękają kości podczas tych ugryzień. Gdy wąż zjadł już całą nogę, wypluł lub może zwymiotował ją na człowieka, w rezultacie czego jego noga ponownie się odbudowała, a wąż ponownie zaczął ja odgryzać. To była ostatnia rzecz, którą tam widziałem, bo zaraz po tym zaczęliśmy unosić się w górę.

Znaleźliśmy się w powietrzu nad ziemią i Jezus zaczął mi pokazywać przyszłe wydarzenia na ziemi. Najpierw zobaczyłem, że coś bardzo szybko się porusza. Wyglądało na jakiś kamień czy skałę. Jezus zapytał mnie: „Co widzisz?”. Odpowiedziałem, że jakiś szybko lecący kamień. Wtedy zobaczyłem, że jest to nieduży meteoryt spadający na ziemię. Spadając uderzył w górę, pod którą tuż obok i częściowo też na niej, zbudowane było miasto. W rezultacie uderzenia wiele skał oderwało się od góry niszcząc miasto. Chwilę później zobaczyłem inny meteoryt, który spadł do wody, blisko brzegu, obok dużego miasta. Miałem wrażenie, że jest to miasto w USA. W rezultacie uderzenia ziemia się „pofałdowała” niszcząc doszczętnie miasto. Widziałem jak rozpadają się wieżowce, mniejsze budynki i drogi. Ale najgorsze było to, że gdy ginęli ludzie, to wokół biegały i fruwały demony, przechwytując dusze i ciągnąc je od razu do piekła. I większość ludzi tam kończyła.

Następnie zobaczyłem antychrysta, który panował już w tym czasie, ale nie ogłosił się jeszcze bogiem. Widziałem, że przybrał postać eleganckiego człowieka o ładnym wyglądzie, ale jego oczy w głębi były koloru martwego ciała (ciężko to opisać). Czasem wyglądały normalnie, a czasem przybierały ten drugi wygląd. Widziałem, że w tych czasach jego panowania, w filmach i reklamach telewizyjnych propagowano mocno homoseksualizm i wszelkie odmiany „wolności seksualnej”. Robiono to tak intensywnie, że mało było obrazów heteroseksualnych. Sytuacja na świecie stała się bardzo ciężka i nikt nie mógł temu zaradzić, jednak antychryst zaproponował „skuteczne” rozwiązania, wprowadzając jednocześnie znamiona, na rękę i czoło, opisane w Biblii. Ich pojawienie się nie spowodowało zbyt wielkiego zamieszania i sprzeciwu. W oczach większości społeczeństwa było to właściwe posunięcie.

Widziałem, że antychryst zorganizował międzynarodowe spotkanie nagrywane prze różne stacje telewizyjne. Na spotkanie zostali zaproszeni znani lekarze z różnych krajów oraz ciężko chore osoby. Zadaniem lekarzy było przeprowadzenie oficjalnej diagnozy chorych i potwierdzenie, że faktycznie są ciężko chorzy. Po wydaniu diagnozy antychryst zaczął ich „uzdrawiać” na oczach wszystkich ludzi. Jednemu człowiekowi odrosła noga. Widziałem też, że podczas tego „uzdrawiania” z kilku osób wyszły demony powodujące choroby, ale nikt ich nie widział. Wszystkie osoby odeszły zdrowe.

Po tych wydarzeniach antychryst ogłosił się bogiem. Kazał oddawać sobie cześć i założył specjalny ubiór. Nie była to ani wytworna szata duchownego ani garnitur, tylko rodzaj mieszanki tych strojów – coś w stylu bardzo ciekawego garnituru i niewysokiej „czapki”. Ta czapka miała kształt „spodka UFO”, ale patrząc od góry nie była okrągła tylko kwadratowa. Miała ciemny kolor.

W tym czasie antychryst starał się też za wszelką cenę pozabijać wszystkich chrześcijan. On nie próbował już ich przeciągnąć na swoją stronę tylko wybić, tak, żeby nikomu nie mówili już o Bogu. Widziałem też, że antychryst zaczął bardzo mocno uciskać ludzi. Wszyscy bardzo cierpieli i nie byli to już tylko chrześcijanie, ale wszyscy mieszkańcy ziemi. Widziałem wyraźnie, że ludzie innych orientacji seksualnych, którzy byli do niedawna bardzo popierani przez antychrysta, teraz byli w przerażeniu, bo ich też to dotykało. Na rozległych terenach ziemi panował też wielki głód. Widziałem jak ludzie chodzą zmęczeni i bez sił z podkrążonymi oczyma. Nikt już nie biegał i nawet nie miał siły by walczyć z tym, co się działo, bo nie dało się już w żaden sposób zapanować nad sytuacją. Na tym obrazie wizja się zakończyła.

Wizja do pobrania w formie PDF:
widzenie_20160914