Świadectwa

Mam na imię Iwona i chcę podzielić się tym, jak Bóg uzdrowił mnie z chorób kobiecych.
Wiosną tego roku moje cykle miesięczne przerodziły się w krwotoki, te z kolei w szybkim czasie przyczyniły się do anemii. Poziom żelaza u mnie wynosił 23, gdzie próg wyjściowy u osób zdrowych zaczyna się od 37. Bardzo źle się czułam, szybko się męczyłam, miałam trudności z oddychaniem, zaburzenia równowagi, zawroty głowy i do tego chroniczne stany zapalne. Na dokładkę odczuwałam ból w lewej pachwinie, w okolicy jajnika. Czułam, że coś tam jest nie tak. Poszłam do ginekologa, lekarz zdiagnozował cystę na lewym jajniku wielkości 4 cm na 4cm, 3 mięśniaki wielkości 1,5 cm oraz endometriozę. Endometriozę miałam 3 lata temu i musiałam pójść do szpitala na zabieg. Teraz lekarka powiedziała, abym przyszła po okresie (ponieważ na dniach miał się zacząć) na jeszcze jedno badanie potwierdzające i od razu miał zostać ustalony termin operacji.
Wróciłam do domu bardzo zmartwiona, zawołałam w modlitwie do mojego Ojca w niebie, który wiele razy mnie uzdrowił, zachował mnie od dwóch operacji. Powiedziałam do Pana, że jeśli jeszcze chce mnie używać to niech oczyści mój organizm ze wszystkich tych schorzeń. Bóg dał mi Słowo z księgi Sofoniasza 3. 14-15, „Wesel się, córko Syjonu, wykrzykuj głośno, Izraelu! Raduj się i wykrzykuj radośnie z całego serca, córko jeruzalemska! Pan oddalił twoich przeciwników, odpędził twoich nieprzyjaciół, Pan, król Izraela, jest pośród ciebie, już nie doznasz nieszczęścia.” Bóg bardzo pocieszył mnie tą obietnicą. W niedzielę poprosiłam o modlitwę pastorów oraz starszych zboru z włożeniem rąk i namaszczeniem. Pomodlono się o mnie a Pastor Przełożony przekazał mi Słowo od Boga zapewniające o uzdrowieniu. We wtorek poszłam do ginekologa. Lekarka po dokładnym zbadaniu mnie stwierdziła, że jestem całkowicie zdrowa! Nie ma ani cysty, ani mięśniaków, ani endometriozy! Jak wielki jest Bóg a Jego łaska i dobroć tak drogocenna! Chwała Najwyższemu!
Myślałam, że to koniec moich kłopotów ze zdrowiem ale miesiąc później krwotoki przypomniały o sobie. Znowu zaczęłam wyznawać Obietnicę, którą otrzymałam od Pana i ponownie poprosiłam w zborze o modlitwę z włożeniem rąk i namaszczeniem. Pomodlono się o mnie. Tym razem diabeł musiał całkowicie ustąpić, Jezus go pokonał. Krwotoki odeszły! Chwała Jezusowi! On mnie uzdrowił i odpędził moich nieprzyjaciół, dziś mogę cieszyć się zdrowiem i świadczyć o Bożej dobroci, a poziom żelaza po 3 miesiącach z 23 wzrósł do 108! Nie pamiętam kiedy miałam tak dobry wynik! Chwała Bogu!

Mam na imię Beniamin i pragnę opowiedzieć o tym, jak Bóg pomógł mi w ostatnim czasie.
Mam 20 lat i w tym roku skończyłem technikum a w maju pisałem maturę. Przygotowywałem się do egzaminów od września. Pierwszy dzień maturalny przebiegł spokojnie, drugi dzień tj. piątek, zaczął się w sposób nieoczekiwany. Rano wyszykowałem się i postanowiłem przed wyjściem poczytać jeszcze Słowo Boże, była godz. 6.45,( wejście na salę egzaminacyjną rozpoczynało się o godz. 8.30, a egzamin o 9.00) złapał mnie nagły i bardzo silny ból brzucha, dokładnie lewy bok nad biodrem. Ból był tak silny, że traciłem oddech. Zaraz przybiegli rodzice i mój młodszy brat. Zaczęli wołać o mnie do Boga i sprzeciwiać się bólowi. Niestety ulga nie przychodziła a czas egzaminu przybliżał się. Rodzice stanęli przed dylematem: pogotowie czy egzamin. Tata zadzwonił do przyjaciół w zborze i poprosił o modlitwę, mama dała mi środki przeciwbólowe i rozkurczowe, ponieważ jej zdaniem to był atak kolki nerkowej (mama sama miała kamienie na nerkach wiele razy, ale Pan uzdrowił ją ). Ból był wciąż bardzo silny, odejmowało mi nogi, tata pomógł mi zejść do samochodu i zawiózł mnie do szkoły, tam poinformował komisję o moich problemach ze zdrowiem. Egzamin się zaczął a ból nie ustępował. Walczyłem z myślami, czy podnieść rękę i poprosić o wezwanie pogotowia. Dzięki Bogu zacząłem odczuwać, że ból się zmniejsza. Na tyle zelżał, że mogłem pisać pracę i dzięki Bogu, który mnie wsparł napisałem. Wróciliśmy do domu, czułem się znacznie lepiej, choć nadal byłem na tabletkach. Poza bólem nie miałem żadnych innych objawów towarzyszących kamicy nerkowej. W sobotę na pogotowiu lekarz potwierdził kamicę nerkową, wypisał silniejsze leki przeciwbólowe i odesłał do lekarza rodzinnego. W niedzielę na nabożeństwie modlono się o mnie z namaszczeniem i włożenie rąk pastorów oraz starszych zboru. W poniedziałek miałem przeprowadzone badanie usg nerek i układu moczowego. Lekarz, który mnie badał nie stwierdził obecności ani kamieni, ani nawet piasku. Nerki czyste, bez oznak kamicy nerkowej! Chwała Bogu! Potwierdził jedynie, że coś było w nerkach, ponieważ i nerki, i układ moczowy są powiększone na około 1 cm. Lekarz rodzinny po przejrzeniu wyników badań stwierdził, że jestem zdrowy, a ból jeszcze odczuwam dlatego, że pozostało opuchnięcie po tym zdarzeniu, ale z czasem odejdzie.
Chwała Bogu, że odpowiedź z Nieba przyszła tak szybko i z taką mocą! Bóg jest wielki i zawsze wysłuchuje modlitwy!
Na koniec egzaminów maturalnych dostałem jeszcze od Boga prezent. W ostatni dzień egzaminów zdawałem j. polski ustny. Przyznam , że ja jako już technik informatyk,( tutaj też chwała Bogu, że mi pobłogosławił we wszystkich egzaminach z przedmiotów zawodowych) nie najlepiej czuję się w przedmiotach humanistycznych. W moim przypadku to jest tak, jakby piłkarz musiał tańczyć w balecie. Egzamin ustny z j. polskiego zdałem na 95% , na 40 punktów dostałem 38! Kolega, który był ze mną na sali i przygotowywał się po mnie do odpowiedzi mówił, że tak ciekawie opowiadałem, że on nie mógł się skupić na swoich pytaniach. A ja wiem, że to Boża łaska i prowadzenie! Bogu chwała za Jego wielką dobroć i ten wspaniały, niespodziewany prezent!

Nazywam się Beata i chcę opowiedzieć o uzdrowieniu mojego syna, Mateusza.

Kiedy Mateusz miał kilka tygodni, zaczęły mu się pojawiać zaczerwienienia na twarzy. Przy pierwszej wizycie związanej ze szczepieniem, pediatra powiedziała, że jest to skaza białkowa. Na początku nie za bardzo chcieliśmy w to wierzyć, bo uznaliśmy, że obecni lekarze diagnozują skazę białkową praktycznie u każdego dziecka. Jednak z czasem zaczerwienienie było coraz większe, a że było na policzku, to bardzo rzucało się w oczy. W którymś momencie postanowiłam sprawdzić, czy jest to naprawdę uczulenie na białko i przestałam jeść rzeczy zawierające białko mleka krowiego. I faktycznie po pewnym czasie zaczerwienienie zaczęło znikać. Okazało się to jednak bardzo uciążliwe, bo musiałam zrezygnować nie tylko z mleka, ale też z jogurtów, śmietany, serów, itp., co uświadomiło mi ile tego typu produktów używa się na co dzień. Ale tu nie chodziło tylko o mnie, bo ja bym wytrzymała każde takie ograniczenie ze względu na moje dziecko, tylko chodziło o Mateusza. Skaza białkowa wiązała się z tym, że nie mogłabym mu podawać, albo przynajmniej musiałabym bardzo ograniczać rzeczy z białkiem mleka krowiego.

Zaczęliśmy się modlić o Mateusza, pościć kilka dni w tygodniu. Sami walczyliśmy w modlitwie, ale też poprosiliśmy o modlitwę Pastora i Adama. Po modlitwie Pastora z włożeniem rąk i namaszczeniem olejem, uznaliśmy, że od tego momentu wyznajemy zdrowie Mateusza. Zaczęłam jeść normalnie nabiał. Oczywiście następnego dnia pojawiła się okropna wysypka, jednak cały czas wyznawaliśmy uzdrowienie i braliśmy to przez wiarę. Z każdym dniem uczulenie na policzku się zmniejszało, aż w końcu znikło całkowicie. Bóg po prostu uzdrowił Mateusza. Od tej pory jem normalnie nabiał. Co więcej, Mateusz też dostaje już produkty, w których jest białko mleka krowiego i po uczuleniu nie ma już śladu.

Bóg jest wielki! Chwała Panu!

Świadectwo Olexandra Vasyletsa

Nazywam się Olexandr Vasylets, mieszkałem na wschodzie Ukrainy w mieście Dzierżyńsk, który jest między m. Donieckiem i m. Słowiańskiem. Byłem pastorem kościoła i prowadziłem własny biznes.

2 czerwca 2014 roku ja Vasilets Oleksandr, moja żona Elena, moja córka Aliona (9 lat) i mój syn Aleksandr (3- miesięczne niemowlę) wyjechaliśmy z naszego miasta Dzierżyńska, które zostało okupowane przez separatystów. Myśleliśmy, że tymczasowo zamieszkamy w innym mieście dopóki nie uwolnią naszego miasta. Wolontariusze -przedsiębiorcy proponowali nam, żebyśmy zostali w Dniepropetrowsku, obiecując finansowe wsparcie, pracę, mieszkanie i służbę. Modliliśmy się i pytaliśmy Boga o Jego wolę w tej sprawie. Ale Bóg powiedział: „Nie !” Następnie Bóg położył nam na serce jechać do Lwowa. Przez 2 miesiące mieszkaliśmy w okolicach Lwowa bez pracy i służby. Modliliśmy się i szukaliśmy Bożej woli dla nas. Później zaprosili nas do Lwowa obiecując mieszkanie i pracę. My znów modliliśmy się, ale znów Bóg powiedział: „Nie!”. Niedługo po tym Bóg posłał do nas jednego człowieka i po rozmowie z nim zrozumieliśmy że Bóg powołuje nas, abyśmy jechali do Polski. Modliliśmy się i pytaliśmy Boga o to i Bóg odpowiedział: „Tak !” Wtedy otrzymaliśmy pokój do naszych serc.

4 sierpnia przekroczyliśmy granicę Polski jako uchodźcy. Tam podszedł do nas mężczyzna z kamerą i zapytał gdzie jedziemy.
– Do Polski- odpowiedziałem.
– A do jakiego miasta?
– Nie wiem.

Celnicy wysłali nas do obozu dla uchodźców w Białej Podlaskiej. Mieszkaliśmy tam przez miesiąc i zaczęliśmy szukać kościoła protestanckiego i mieszkania dla nas, żeby mieszkać oddzielnie. Ale niestety wszystko było na marne – bariera językowa, szok kulturowy. Mieliśmy trudności w komunikacji z ludźmi… Chcieliśmy wrócić z powrotem na Ukrainę. Nie mogliśmy zrozumieć wtedy dlaczego przyjechaliśmy do Polski. Modliliśmy się żeby wojna szybko się skończyła i żebyśmy mogli spokojnie wrócić do domu służyć w kościele i prowadzić nasz biznes. Nie rozumieliśmy jeszcze, że Bóg powołał nas na misje. W tym czasie gorliwie szukaliśmy woli Bożej i Bóg zaczął krok po kroku pokazywać nam Swoją wolę i troskę.

2 września 2014 roku mieliśmy przeprowadzić się do mieszkania i podać adres zakwaterowania. Był koniec sierpnia i nie mogliśmy znaleźć nic do wynajęcia. Pomodliliśmy się bardzo prostą modlitwą: „Panie nam DZISIAJ potrzebne jest mieszkanie i kościół protestancki. Pomóż nam! Sam nas poprowadź…” Zobaczyliśmy dwie kobiety koło kościoła katolickiego i od razu zapytaliśmy je czy żadna z nich albo ich znajomych nie wynajmuje mieszkania. Jedna z pań bardzo uważnie na nas patrzyła, a potem zapytała w języku ukraińskim czy jesteśmy z Ukrainy. Pani Albina zaprosiła nas do siebie, ponieważ wynajmowała pół domu. Rozmawiając z nami zapytała czy jesteśmy katolikami, odpowiedzieliśmy, że jesteśmy protestantami. Pani Albina powiedziała, że kościół protestancki znajduje się po sąsiedzku z jej domem, a pastor mieszka na sąsiedniej ulicy. Ona zaprowadziła mnie do pastora Piotra Bronowickiego do domu. Tak Bóg dał odpowiedź na naszą modlitwę: dał nam mieszkanie i poznaliśmy pastora polskiego protestanckiego kościoła, który rozmawiał w języku rosyjskim i ukraińskim. Rozmawiając z panią Albiną, dowiedzieliśmy się, że w tym czasie kiedy przekraczaliśmy granicę, ona oglądała to w telewizji. I kiedy odpowiedzieliśmy, że nie wiemy dokąd jedziemy, ona zaczęła się modlić: „Boże, jak ja mogę pomóc tym ludziom?” I kiedy zobaczyła nas tam pod kościołem, to wiedziała, że Bóg posłał nas do niej.

Przez ten miesiąc, kiedy mieszkaliśmy w obozie, zobaczyliśmy jak dużo osób, które przyjeżdżają potrzebuje Boga, szczerych rozmów, wsparcia. Ich serca były otwarte na słowo Boże i służbę dla innych. Będąc w obozie, przychodziliśmy na codzienne spotkania modlitewne. Była wielka potrzeba prowadzenia nabożeństw w języku rosyjskim.

21 września 2014 roku pastor Piotr Bronowicki chętnie pozwolił nam zgromadzać się w pomieszczeniu szkółki niedzielnej, żebyśmy mogli prowadzić nabożeństwa w języku rosyjskim. Na początku nasza grupa składała się z trzech rodzin. Modliliśmy się i szukaliśmy woli Bożej, Jego oblicza, Jego obecności.

W tym czasie do końca nie mogłem zrozumieć dlaczego Bóg przyprowadził mnie i moją rodzinę do Polski i czekałem, że wojna się skończy i będziemy mogli wrócić do domu. Wszystko zmieniło się kiedy przyjechali do nas nasi przyjaciele z Euroazjatyckiego Biblijnego Seminarium. Oni podzielili się słowem proroczym, które otrzymali od Boga 9 lat temu: Bóg wyśle chrześcijan z Ukrainy do Polski i ten kraj będzie dla nich krajem – schronieniem. I to, że z Polski będzie fala przebudzenia, która pójdzie na całą Europę. W naszych sercach powstało pragnienie, żeby pracować na misji.

27 września 2015 roku minął rok jak zaczęliśmy prowadzić nabożeństwa w języku rosyjskim w mieście Biała Podlaska. Przez ten rok około 300 osób mogło być na nabożeństwach. Niektórzy z tych osób stracili bliskich, niektórzy byli w niewoli, ktoś został bez domu. Dużo osób miało w sercach nienawiść i ból. Bóg dokonywał wiele cudów i ludzie otrzymywali prawdziwy Boży pokój, przebaczali tym, którzy ich skrzywdzili i mogli zacząć służyć innym.

Na dzień dzisiejszy służba wśród uchodźców jest prowadzona nie tylko w Białej Podlaskiej, ale i w innych miastach, gdzie znajdują się obozy dla uchodźców. Teraz ja wiem dlaczego Bóg przyprowadził mnie i moją rodzinę do Polski. Żebyśmy byli misjonarzami. 11 października 2015 zostałem mianowany na pastora przez Naczelnego Prezbitera Kościoła Chrystusowego w RP, Andrzeja Bajeńskiego.

W tej chwili jestem pastorem rosyjsko-języcznego kościoła przy polskim kościele „Zbawienie w Jezusie” w Białej Podlaskiej. Nasz zespół aktywnie pracuje z uchodźcami, również z tymi w pobliskich obozach dla uchodźców w Bezwoli, Horbowie i Łukowie. Planujemy zacząć działalność pośród rosyjskojęzycznych studentów z Ukrainy i Białorusi w Białej Podlaskiej. Współpracujemy z misjonarzami i kościołami różnych wyznań. Moja żona i ja jesteśmy zaangażowani w służbę dla rodzin (przedmałżeńskie poradnictwo, warsztaty na temat małżeństwa).

Olexandr Vasylets Biała Podlaska